Popularność operacji plastycznych sięgnęła zenitu, odkąd gwiazdy show-biznesu notorycznie zaczęły je sobie fundować choćby dla polepszenia humoru. Media nie pokazują ich negatywnych skutków, skupiając się na kreacji idealnego świata, w którym każda niedoskonałość ulega wygładzeniu. Tymczasem realia okazują się zupełnie odmienne od cukierkowych wizji. Dlatego też zanim pacjentka zgodzi się na operację plastyczną, lekarz powinien dokładnie poinformować ją o ewentualnych ujemnych skutkach zabiegu. W wypadku, gdy nawet zdecyduje się podpisać oświadczenie, że nie będzie miała pretensji w razie nieudanej operacji, wciąż ma prawo dochodzić jak najbardziej usprawiedliwionych roszczeń wobec winnego lekarza. Czasami zaczyna się zupełnie niewinnie. Sięgamy po kolorowe pismo, albo włączamy powszechnie znaną „Modę na sukces”. A tam na ekranie, czy w kadrze na zdjęciu pojawia się gwiazda, która przetrwała próbę czasu dzięki wykonaniu operacji plastycznej twarzy, czy piersi. Dawniej, żeby pokonać czas, domorośli magowie tworzyli eliksir młodości, dzisiaj ich miejsce zajęli niemniej domorośli chirurdzy plastyczni. Kiedy w naszym sercu zakiełkuje zazdrość wobec wiecznej młodości ulubieńców ekranu, wówczas już tylko mały krok do podjęcia decyzji o poprawie swoich walorów. Znajdujemy czystą i dobrze prezentującą się prywatną klinikę. Zazwyczaj cena za korektę twarzy wynosi 6 tysięcy, a za wymodelowanie piersi – 3 tysiące. Otrzymujemy zapewnienia, że skutki uboczne nie wpłyną na poprawne funkcjonowanie naszego organizmu, a już za parę dni urodą będziemy dorównywać naszej idolce. Kiedy otrzymujemy oświadczenie, że w ramach możliwości pojawienia się komplikacji pooperacyjnych nie będziemy zgłaszać do lekarza żadnych pretensji, podpisujemy je z lekkim sercem, zapatrzeni w światłą wizję przyszłości.
Niestety może zdarzyć się i tak, że po zdjęciu bandaży w miejscu nacięć powstaną zgrubiałe, poczerwieniałe blizny, powieki zaczną nienaturalnie opadać, a nos zmieni się w bezkształtną bryję. Zazwyczaj kobiety poszkodowane w ten sposób nie domagają się swoich praw w sądzie, bo wstydzą się tego jak wyglądają i jak lekkomyślnie się zachowały zawierzając lekarzowi. Okazuje się na szczęście, że taki wątpliwy specjalista nie jest wtedy zwolniony od odpowiedzialności mimo, że przedstawiony przez niego papier wymusza na jego pacjentkach milczenie. Przede wszystkim można go osądzić za popełnione błędy w sztuce lekarskiej, a na to znajdujemy już artykuł 415 kodeksu karnego.
W takiej sytuacji pacjentka ma pełne prawo i podstawy wstąpić na drogę sądową i ubiegać się o odszkodowanie, które powinno prowadzić do wyrównania szkód majątkowych w postaci poniesionych kosztów zabiegu, leczenia, transportu i utraconych zarobków. Ponadto ma też szansę ubiegać się o odpowiednią rentę w sytuacji, gdy „utraciła całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jej potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość" (art. 443 Kodeksu cywilnego).